Kilka dni temu szliśmy ulicą, wracaliśmy z koncertu średniowiecznej muzyki portugalskiej (Filipe bardzo chciał iść i nas wyciągnął). W pewnym momencie drogę przebiegły nam dwa karaluchy. Aga pisnęła i wskoczyła mi na ręce. Ja pisnąłem jeszcze głośniej, bo myślałem, że to myszy.
Szkoda, że Filipe nie był w stanie nas obojga utrzymać.
niedziela, września 17, 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
to i tak macie szczęście, że szczury Wam przed nosem nie przebiegły - są większe :] .... i nie przejawiają strachu na widok ludzi :>
Nie zycze Wam kolejnych rendez-vous, ale jesli mielibyscie pod reka aparat.. :) Fota do rozdzialu Fauna by sie przydala! ;)
Prześlij komentarz