Taki miejscowy zwyczaj, ale żeby go dobrze zrozumieć potrzebne są przykłady.
W Brazylii z prawem jazdy jest podobna sprawa, jak w Polsce. Dostajesz mandat, płacisz, a na konto wpadają ci punkciki. Jak ich będzie za dużo to tracisz uprawnienia do prowadzenia samochodu i musisz jeszcze raz egzamin zdawać (a nie jest to tutaj proste). Mauro miał pecha. Jechał za szybko, po pijaku. Został złapany. Cztery razy. Zabrano mu prawo jazdy. Mauro jest jednak uzależniony psychicznie od samochodu i potrzebuje jeździć nim do pracy. W związku z tym dzwoni do Despachante.
Ligia chce założyć własną firmę. Ma świetny pomysł na biznes. Niemniej jednak jest to dość skomplikowane i trwa długo. Ma trzy opcje. Czekać 90 dni, coś pokombinować i czekać 30 dni, albo założyć firmę w 48 godzin. Ligia wybrała trzecią opcję, ale musiała się skontaktować z Despachante.
Felipe dostał powołanie do wojska. Musi odbębnić swoje w kamaszach. Felipe jednak lubi rozrywkowy tryb życia, imprezy, dziewczynki. Zakoszarowanie na kilkanaście miesięcy na pewno dobrze by mu nie zrobiło. Ponadto plany na życie... Zamiast ukrywać się przed żandarmerią postanowił załatwić swoją sprawę. Skorzysta z usług Despachante.
Na szczęście naszym bohaterom ktoś kiedyś polecił usługi jakiegoś dobrego, sprawdzonego Despachante. Kontaktują się z nim, a Despachante udaje się do urzędu komunikacji i zaprasza naczelnika na kolację. Po kolacji jakimś dziwnym sposobem punkciki Mauro gubią się w systemie i może dalej jeździć. Potem Despachante udaje się do urzędu skarbowego z pięknym prezentem dla pracowników i po 48 godzinach w trybie ekspresowym firma Ligii jest zarejestrowana i może prężnie się rozwijać. Na sam koniec dnia Despachante znajduje miejscowego przedstawiciela WKU, wręcza mu bon na trzydniowe wakacje na plaży w Paraty. Następnego dnia papiery Felipe spadają za jakąś szafę i zostaną najpewniej znalezione, gdy Felipe będzie już dziadkiem.
Otóż w Brazylii nie ma problemu korupcji urzędników. Nikt nikomu nie wręcza nielegalnie łapówek. A jeśli już to jest to zjawisko marginalne. Nie znaczy to oczywiście, że łapówki nie są przyjmowane. Są, są... I to nawet częściej, więcej i bardziej niż w Polsce. Ale zajmują się tym zawodowo owi Despachante. To jest ich praca. I robią to absolutnie legalnie. Mają zarejstrowaną działalność gospodarczą i od swoich zysków zwyczajnie płacą podatki. Wszystko zgodnie z literą prawa.
Relatywizm moralno-prawny sprawia, że choć przyjmowanie łapówek nie jest dozowolone prawnie, to udzielanie ich przy pomocy Despachante jak najbardziej. I państwo jeszcze z tego korzyści czerpie. Prawda, że pomysłowe?
A jakie korzystne dla społeczeństwa. Jak chcesz mieć coś załatwionego nie nurtują cię wyrzuty sumienia, że musisz kogoś kupić i możesz zostać nakryty. Masz od tego ludzi. Kupiłeś usługę, dostaniesz rachunek.
sobota, września 02, 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
jak to się czyta? takie przydatne słóweczko :)
stawiam, że despaczante :)
:]
to może ten despachante załatwi Wam nowe łóżko i mieszkanie za friko :>
albo lepiej: niech Wam załatwi taką willę, co niedawno opisywałeś :]
normalnie tyle możliwości się przed Wami otwiera :>
hy hy
pozdrawiam!
no ale on tego za darmo nie robi :>
a wymawia sie "despeszanti" :P
jedna opłąta, phi, a przez pare miesięcy spoków z opłatami mieszkania :]
a willa? przecież nie będzie chciał opłaty takiej jak warta jest willa, nie?
:)
pozdrawiam!
Prześlij komentarz