
Pełni werwy i ochoty zaczęliśmy szukać sklepów. Po 50 metrach ochota nam odeszła i rozpoczęła się ciężka walka z chodnikiem, który z każdym krokiem stawał się stromszy i bardziej nierówny. Tak ciężko się nam szło, że już byśmy się dawno cofnęli do hotelu, gdyby nie fakt, że akurat schodziliśmy w dół. Intensywne dwa tygodnie, powrót na wysokość ponad 3500m spowodowały, że ledwo powłóczyliśmy nogami. Robiliśmy to jednak tak skutecznie, że udało nam się po dłuższej chwili dotrzeć w okolice kościoła św. Franciszka, gdzie szybko nakupywaliśmy najmniej badziewnych pamiątek, po czym poszliśmy do naszej ulubionej kafejki na obiad.
Nie minęło dużo czasu, gdy byliśmy z powrotem w hotelu. To co się dalej działo, zniknęło w gmatwaninie różnych wydarzeń, takich jak sauna, basen, kolacja, business center. Pamiętam tylko, że wieczorem przed spaniem udało mi się w końcu obejrzeć "Forresta Gumpa" do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz