Jeszcze w pażdzieniku pojechaliśmy do Buenos Aires. Napaleni strasznie na Argentynę i obowiązujące w niej, podobno zapierające dech w piersiach swoją wielkością, a raczej maleńkością, ceny spodziewaliśmy się niezapomnianego i wspaniałego przeżycia. Muszę stwierdzić, że się nie zawiedliśmy. Zanim jednak dojdę do meritum, opowiem jak do niego doszło.
Loty z Sao Paulo do Buenos Aires nie należą do najtańszych. Niby nie jest to daleko, a i kierunek raczej popularny, to jednak coś musi być na rzeczy. Może słabo utajniana historycznie uwarunkowana niechęć obu nacji do siebie? Może jest to przejaw walki o dominację na kontynencie? A może po prostu Brazylijczycy są cholernie zazdrośni o dużo ładniejszych, inteligentniejszych, lepiej wychowanych, bardziej cywilizowanych i generalnie sympatyczniejszych Argentyńczyków i narzucają wysokie ceny przelotów? Któż to wie...
Lufthansa, British Ariways i inne popularne oraz znane w świecie linie lotnicze w pożądanym przez nas okresie były zdecydowanie nie na naszą kieszeń. Zdecydowaliśmy się summa summarum skorzystać z usług brazylijskiej taniej linii lotniczej Voegol, zwanej popularnie Gol. Gol różni się od tradycyjnych, europejskich linii lotniczych tylko odrobinę lepszej klasy samolotami (głównie boeingi 737-800). Poza tym cierpi na wszystkie przypadłości tanich linii przyprawione unikatowymi, brazylijskimi pomysłami. Bilety Gola przez internet mogą zakupić tylko i wyłącznie obywatele Brazylii posiadający ichniejszy PESEL. Ceny biurowe natomiast niebezpiecznie zbilżają się do standartów ustalonych przez wielkie firmy. Poprosiliśmy więc Fabiano o zakup biletu.
Nasz dzielny przyjaciel znowu nas nie zawiódł. Kupił nam bilety i mogliśmy lecieć do Argentyny. Z międzylądowaniem w Porto Alegre, gdzie znajduje się jedne z najładniejszych i najprzyjemniejszych lotnisk jakie w życiu widziałem. Kto by pomyślał, że to wciąż Brazylia. Fakt, że lotnisko jest takie sympatyczne sprawił, że jakoś znośnie strawiliśmy trzy godziny opóźnienia i około pierwszej po południu 24 października przylecieliśmy do Argentyny.
czwartek, listopada 23, 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz