niedziela, października 01, 2006

Szczepienie...

W przyszły czwartek lecimy do Boliwii, a potem do Peru :). Jako, że światowa organizacja zdrowia zaleca by przed wyjazdem zaszczepić się na tyfus, żółtą febrę, wirusowe zapalenie wątroby typu A i B, tężec, błonicę, ospę, grypę, rzeżączkę, kiłę, polio i chorobę wściekłych krów to stwierdziliśmy, że trzeba coś z tym zrobić. Jako, że ta sama organizacja zaleca by przed wjazdem do Polski zaszczepić się na tyfus, żółtaczkę, tężec i 74 inne choroby postanowiliśmy pomyśleć trochę i po kontakcie z boliwijskimi i peruwiańskimi ambasadami zdecydowaliśmy się zaszczepić na żółtą febrę.

Najlepsze jest to, że taka szczepionka w Europie kosztuje kilkadziesiąt euro. W Brazylii jest kompletnie darmowa. A dzieje się tak z prostej przyczyny. Brazylia jest uznawana za kraj wolny od żółtej febry. Ale jak się jedzie w Amazonię, czy też opuszcza większe miasta i wyrusza na północ, szczepionka jest bardzo zalecana.

W związku z tym pojechaliśmy w czwartek na krajowe lotnisko by się zaszczepić. Szybko znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Czekaliśmy pod znakiem Health Care i zaczepiliśmy 4 osoby by nam powiedziały, gdzie mamy się udać. Piąta pokazała nam drzwi za naszymi plecami. W środku poczytaliśmy listę miliona skutków ubocznych szczepionki, po czym przy pomocy całej kolejki dogadaliśmy się z panią obsługującą. Gdy już papierki były podpisane, że nie oskarżymy ich jak nam trzecia ręka wyrośnie albo wypadną włosy, pani zabrała nas na zaplecze i tu wersje wydarzeń trochę się różnią.

MOJA WERSJA:

Weszliśmy do środka. Pomieszczenie było całkiem ładne i w miarę czyste. Szczury wyglądały na zdrowe i zadbane... Żartuję. Wszystko było jak w największym porządku. Pani pokazała palcem na Agnieszkę i na ramię. Miś podniósł rękaw koszuli, zbladł i zamknął oczy. Pielęgniarka wzięła strzykawkę, wbiła się w łapkę i 14 "auć" później było już po wszystkim.

Ja byłem następny w kolejce. Nigdy nie lubiłem igieł. Nie czułem się komfortowo na myśl, że ktoś mnie kłuje w ciało. Stanałem przed panią, uchyliłem rękaw T-shirta i dzielnie odwróciłem głowę w drugą stronę. Nie był to przyjemny zastrzyk. Ale szybko było po.

WERSJA AGNIESZKI:

W zasadzie różni się ona tylko szczegółami technicznymi. Mój Miś twierdzi, że nie było żadnych "auciów", wcale nie była blada. Nie powiem, była bardzo dzielna, ale twierdzi też, że jak mnie kłuli, to się co chwilę pytałem, czy mogę zemdleć. Osobiście nic takiego nie pamiętam, a i nigdy nie zdarzyło mi się starcić przytomności w obecności strzykawki. Myślę, że Aga coś kręci...

Najważniejsze, że jesteśmy już zaszczepieni, dostaliśmy żółtą książeczkę i przez najbliższe 10 lat powinniśmy być uodpornieni na to wstrętne choróbsko.

P.S. A teraz mała uwaga. Primo - Agnieszka była bardzo dzielna w czasie szczepienia i jej wersja jest prawdziwsza. Secundo - w ciągu całego pobytu wykazuje ogromne zdolności organizacyjne i się nie poddaje i załatwia nam mnóstwo rzeczy (bilety, wyjazdy itp.). Tertio - nie jestem w tym momencie przekupiony, ani zastraszony. Naprawdę...

Brak komentarzy: