piątek, grudnia 15, 2006

Buenos Aires - perła południa

Buenos Aires jest nazywane Paryżem Ameryki Południowej. Jest to całkowicie bezuzasadnione stwierdzenie. To Paryż powinien być nazywany europejskim Buenos Aires. Oba miasta są śliczne, niemniej jednak w porównaniu z resztą miast na swoim kontynencie to uroda Paryża nie błyszczy aż tak bardzo jak argentyńskiej stolicy. Na tle innych południowoamerykańskich miejsc, stolica tanga wygląda jakby pochodziła z innej planety. I pewnie tak jest...

..:: Budynek argentyńskiego parlamentu ::..

Po pierwsze trzeba napisać, że miasto zostało założone w 1536 roku przez Pedro de Mendozę. Jak wiecie, był to rok bardzo wyjątkowy. Polska zaangażowana była w IV wojnę moskiewską i odnosiła pewne sukcesy pod wodzą dzielnego Zygmunta Starego. Niedaleko Mszczonowa rodzi się Piotr Powęski herbu Pawęża, który przybiera nazwisko Skarga, a 350 lat potem w sporym stopniu przyczynia się do znakomitej kariery malarskiej niejakiego Jana Matejki. W Bazylei natomiast 27-letni Jean Cauvin wydaje swoje dzieło Institutio Religionis Christianae. Zawarte w nim poglądy, jak na tamtejsze czasy wyjątkowo niemodne, spotykają się z jednej strony z zachwytem, z drugiej strony z infamią i potępieniem. Nie jesteśmy w stanie dociec, kto miał rację, natomiast ilość krwi przelana w obronie obu stron była zaiste imponująca. W Londynie Anna Boleyn, druga żona Henryka VIII, dokonywała istnych cudów by ukryć swoje tajemne sprawki, które summa summarum i tak wyszły na jaw i zaprowadziły ją na szafot. Sami widzicie, że było bardzo śmiesznie...

..:: Pałac prezydencki, balkon Evity, zamyślona Aga ::..

W tym samym mniej więcej czasie wyżej wspomniany Pedro de Mendoza poszukiwał w Ameryce Pd. złota i założył miasto. Co prawda już po pięciu latach zostało opuszczone (Hiszpanie nigdy nie umieli się porządnie dogadać z Indianami), ale od 1580 roku wszystko wróciło do normy i rozpoczął się bujny rozkwit. Zaowocował on cudowną mieszanką architektoniczną. Stare kolonialne budynki mieszają się z europejskimi kamienicami. Na brukowanych ulicach w czarno-biało fale (typowo brazylisjki motyw!) stoją żelazne kamienice rodem wprost z wiktoriańskiego Londynu. I te place oraz ulice... Wydawać by się mogło, że prawie 12-milionowa aglomeracja musi być molochem, który pnie się wyżej i wyżej. A Buenos się rozlewa leniwie prowądząc nitki ulic na równinie nad brzegami La Platy. Jeśli człowiek chce to wszędzie znajdzie ogromne przestrzenie. Główna ulica w Buenos ma 16 pasów (po osiem w każdą stronę). Widzieliśmy również aleję jednokierunkową, która miała 14 pasów. Przechodziliśmy na światłach przez ulicę i się ledwo wyrobiliśmy. Doszliśmy do wniosku, że w Buenos żyją najszybsze staruszki na świecie...

..:: Zrewitalizowana dzielnica portowa ::..

Po kryzysie argentyńskim widać gołym okiem, że miasto podupadło. Wszędzie w centrum można znaleźć opuszczone budynki, których właściciele nie byli już w stanie utrzymywać. Po ulicach chodzi sporo poszukiwaczy złomu i makulatury. Dzięki tym smutnym obrazkom dużo wyraźniej widać, jak bardzo Argentyńczycy chcą by ich stolica była piękna. Teraz, gdy kraj otrząsnął się z ekonomicznego szoku, wszędzie wyrastają budowy i choć jest ich strasznie dużo, to na pierwszy rzut oka można zauważyć, że jest to tworzenie według ściśle określonego planu i wszystko ma swoje miejsce.

..:: Stare kamienice i fioletowe drzewa ::..

Miasto się cały czas rozwija i choć stare budynki stoją tuż koło świeżo zbudowanych, całość sprawia bardzo spójne wrażenie. Nie jest to przykładowo ciąg kamienic przy Al. Jerozolimskich, gdzie spośród pięknych budynków takich jak Hotel Polonia ni z tego, ni z owego wyrasta Mariott (a i tak podałem łagodny przykład). Argentyńczycy mają dobrych architektów, na pewno lepszych niż prezydentów...

..:: Panie Borowski! Widzi pan, że można ładnie łączyć?? ::..

Patrząc na to miasto, spacerując po nim, wdychając powietrze i obserwując ludzi ciężko uwierzyć, że człowiek znajduje się w Ameryce Południowej.

Brak komentarzy: