sobota, sierpnia 19, 2006

FGV - Fundação Getulio Vargas

FGV - Escola de Administração de Empresas de São Paulo to nasza szkoła. Podobno jest to najlepsza uczelnia ekonomiczna w Ameryce Południowej. Podobno...

Żeby zacząć od początku. Getulio Vargas był wedle europejskich standartów psycholem
i pieniaczem. W roku 1930 po dwutygodniowej wojnie domowej i wojskowym zamachu stanu został "tymczasowym" prezydentem Brazylii. W 1934 został wybrany ponownie po zatwierdzeniu nowej ustawy zasadniczej. Jako, że konstytucja brazylijska przewidywała w ówczesnym czasie tylko jedną czteroletnią kadencję to już w 1937 roku prezydent Vargas ogłosił, że komuniści przygotowują zamach stanu i przy pomocy wojska rozpędził Kongres. Zmienił konstytucję, na taką, która gwarantowała mu dożywotnią władzę dyktatorską (dobrze, że Kaczyńscy nie znają historii świata... gdyby wiedzieli jakie pewne rzeczy mogą być proste).

Władzą nie cieszył się jednak długo. W 1945 roku po dłuższej partii politycznych szachów to samo wojsko zdjęło Vargasa z urzędu. Demokratyczne wybory wygrał kto inny. Po pięciu latach, w następnych wyborach wygrał uczciwie Vargas i w roku 1950 ponownie objął ster rządów w państwie. Po 4 latach nieudolnych rządów i próbie zamachu na głównego lidera opozycji, w
którym udział wzięli najbliżsi współpracownicy prezydenta, Vargas dostał od wojska ultimatum - albo poda się do dymisji, albo zostanie zdjęty z urzędu. Vargas wybrał trzecią opcję i popełnił samobójstwo.

..:: Witamy w świątyni snobizmu ::..

Uczelnia nosi jego zaszczytne miano. Jest to uczelnia prywatna, na którą wpisowe jest jak na miejscowe warunki zaporowe. W związku z tym uczą się tu albo najlepsi, albo najbogatsi. Patrząc na jednych i na drugich nie można wróżyć Brazylii świetlanej przyszłości.

Brazylijczycy na każde zajęcia przychodzą pod krawatem i w garniturku. Jest to o tyle ciekawe, że w czasie przerw na korytarzach nie znajdziesz osoby tak ubranej. Generalnie nie znajdzie się osoby ubranej dobrze. W Brazylii ludzie lubią pokazać swój status społeczno-materialny. W Europie objawia się to ciuchami od Lacoste, Ralpha Laurena, czy też Tommy Hilfigera. W Brazylii bogactwo mierzy się stopniem zabudowania butów. Najzamożniejsi noszą tu kapcie, które w Polsce najłatwiej byłoby znaleźć w gabinetach ortopedycznych. U kobiet są to kilkunastocentymetrowe platformy z 93 klamerkami i paskami, mogą być zamszowe, sięgające połowy uda. U dziewczynek z mniejszą ilością pieniędzy buciki mają mniej klamerek i sięgają niżej. Platforma jest zawsze. Męskie obuwie należy z kolei do modeli, które w Europie były popularne na początku lat 90-tych ale tak naprawdę się nikomu nie podobały, tylko innych nie było. Im bogatszy facet, tym buty bardziej obrzydliwe, oczojebne i z większą ilością światełek, poduszek powietrznych i udziwnień.


Uczelnia wygląda jak trochę ładniejszy budynek F. 11 pięter, wąskie korytarze, podwieszone sufity z jarzeniówkami. Oprócz różnicy jednego piętra w FGV jest czyściej i ładniej niż w "efce". No i trudniej się tam dostać. Trzeba minąć uzbrojonych strażników i bramki na osobiste karty magnetyczne. Budynek jest wprasowany we wzgórze. Z jednej strony wchodzi się na parterze, z drugiej wejście jest na wysokości 7-ego piętra. Są trzy windy ku wygodzie studentów, ale generalnie łatwiej jest korzystać ze schodów. Algorytm poruszania się wind został prawdpodobnie stworzony w oparciu o prawa Murphy'ego. Windy są zawsze tam, gdzie są najmniej potrzebne.

Semestr jest podzielony na 2 części. W związku z tym sesja jest cztery razy do roku. I w związku z tym może się nam uda skończyć zajęcia pod koniec września. Wystarczy tylko by SGH-a zdecydowało się wreszcie, czy możemy się uczyć tylko przez pół semestru, czy nie. Jako, że nasz los jest w rękach CRPM-u to zanosi się na długie czekanie i negatywną odpowiedź.

Wybraliśmy sobie 4 zajęcia:
  • Financial Managment in Banks - Aga nalegała i dobrze się stało, że je mamy. Ciekawe, facet mówi po angielsku i ma też angielski humor. A ponadto zadania domowe, które na FGV są podstawą nauki - w domu robimy 10 razy więcej niż w Polsce, są najbardziej kreatywne. No i nie zajmują za dużo czasu.
  • Global Business Managment - Prowadzący ma na nazwisko Burak, a w zasadzie Buraque, różnicy nie ma specjalnie. Myśli, że umie mówić po angielsku i generalnie przez cały semestr będzie opowiadał o tym, czego się uczyliśmy na pierwszych zajęciach z zarządzania logistycznego. Do domu daje do czytania kilka artykułów i jakże rozwijające zadanie zrecenzowania każdego z nich na 2-3 stronach A4.
  • Politics and Culture in Brazil - nie dajcie się zwieść miłemu brzmieniu tytułu. Brazylijczyk, który to wykłada - Kurt von Mettenheim jest ewenementem na skalę światową. Słuchając zdań, które wygłasza rozumiem każde poszczególne słowo, ale jak przychodzi mi je sklecić w całość - nie pojmuje niczego z wykładu. I nie jestem sam. Na jego zajęcia chodzi pewien Amerykanin - Barry - wygląda on jak żołnierz piechoty morskiej i prosi co jakiś czas o głos, po czym zaczyna opieprzać resztę studentów, że rozmawiają w czasie wykładu i mu to przeszkadza. Do domu dostajemy 50 stron niepowtarzalnego stylu profesora Mettenheima - do zrecenzowania.
  • Legal Framework for International Business - pani profesor jest blondynką, jedyną chyba jaką tu widziałem, uśmiech nie schodzi jej z twarzy, ma ciemną karnację i zabójcze nogi. I na pierwszych zajęciach dała nam 5, czy 6 20-stronicowych case'ów do zapoznania się. Potem przez 30 minut gapiliśmy się na zdjęcie złotej rzeźby przedstawiającej... "coś" i debatowaliśmy nad tym, co to może być.
Podsumowując spodziewałem się chyba czegoś innego. Zajęcia są stosunkowo proste, ale baaardzo czasochłonne. Na szczęście mamy 4-dniowy weekend. :) No i może już we wrześniu zaczniemy dłuższe podróże...

Brak komentarzy: