piątek, sierpnia 04, 2006

Journey (part1)

Po 40 godzinach podróży dotarliśmy na lotnisko w Sao Paulo.

Przelot długi, męczący i pełen wrażeń. A zaczęło się tak niewinnie... Szybka odprawa, lekki nadbagaż niezauważony przez panią na lotnisku, boarding i już planowo o czasie samolot wywiózł nas do Frankfurtu nad Menem. Przemierzyliśmy niezmierzone połacie betonu, szkła i stali by znaleźć się na odprawie do Brazylii. I tu zaczęły się nasze kłopoty...


W życiu nie dane nam było zobaczyć takiego burdelu. Tłumy, które się do auli pchają na egzamin to pryszcz w porównaniu z bramką B44.

- Jezu, nas chyba do Kinszasy wywieźli - wojtek



Pogłoski o bankructwie Varigu okazały się być prawdziwe. Z dwóch samolotów, które codziennie latały do Sao Paulo ostał się jeden. Na pokład 300 osobowego chciało się dostać mniej więcej 500 osób. Kolejek do dwóch punktów odpraw było 11. Nie bardzo jeszcze wiedzieliśmy o co chodzi, więc kiedy już stanęliśmy przed panią z paszportami i biletami w ręku cieszyliśmy się jak dzieci, bo i dopchać się tam było wielką sztuką. Pani zabrała paszporty, zabrała bilety, wklepała coś do komputera, oddała wszystko i kazała stanąć z boku i kilka minut poczekać. Dołączyliśmy do grona wybrańców. Po godzinie zaczęła się selekcja.

Do tej pory na pokład wchodziły osoby, które miały lecieć poprzedniego dnia, potem padło na posiadaczy złotej lub diamentowej karty Star Alliance, osoby po 65 roku życia i panie w ciąży. No i to by było na tyle. Pan wyglądający na jakiegoś managera został wypchnięty przez współpracowników na ladę i zmuszony od oznajmienia, że nie polecimy, bo w samolocie nie ma miejsc. Kazał ustawić się w kolejce po bilet na następny dzień, a potem udać się do hotelu, który został przez linię załatwiony. Szczęściem udało mi się wryć stosunkowo szybko do kolejki i już po 40 minutach stania trzymając w ręku bilety na 3-ego sierpnia ruszyliśmy do hotelu. Po kolejnych kilkunastu minutach błądzenia trafiliśmy na przystanek skąd autobus przewiózł nas z kilkunastoma innymi pasażerami nieszczęsnego lotu RG 8741 do miejsca noclegu (w sumie takich jak my była prawie setka).

Brak komentarzy: