wtorek, sierpnia 29, 2006

Plaża

W niedzielę Fabiano zabrał nas na plażę. Jego siostra ze swoim narzeczonym mają dość ciekawą pracę. Otóż szef Volkswagena na Brazylię ma w takiej nadmorskiej miejscowości dom. Dom znajduje się prawie że nad samym oceanem, jest parterowy i ma chyba 400 metrów kwadratowych powierzchni. Jest gigantyczny. Jako że właściciel pojawia się tam tylko w weekendy albo święta, a ma strasznie dużo kasy, to trzyma tam na miejscu "opiekunów", którzy się zajmują tym domem, a kiedy on sam przyjeżdża to mu gotują, piorą itp. Takimi właśnie "opiekunami" są siostra Fabiana i jej narzeczony. Owocuje to tym, że mieszkają sobie na plaży w ogromnym domu i się nim zajmują, a od czasu do czasu przyjeżdża tam szef, to się zajmują i tymże szefem.

Wczoraj faceta od Volkswagena nie było, więc siostra Fabiana nas zaprosiła. Pojechaliśmy tam o siódmej rano, a wieczorem wróciliśmy do Sao Paulo.

..:: ogród, a za murkiem plaża i ocean ::..

Cały problem polegał na tym, że nikt nas nie mógł zobaczyć na terenie posesji. Jest to o tyle trudne, że dom praktycznie nie ma ogrodu. Z jednej strony jest oddzielony wysokim murem od ulicy, po bokach są jakieś egzotyczne drzewa, ale od strony tarasu jest piękny zielony trwanik wspólny dla wszystkich budynków na terenie osiedla.

Gdy dojechaliśmy na miejsce siostra Fabiana ulokowała nas w sypialni, która wyglądała jak żywcem wyjęta z filmu o Karaibach. Sufit z ciemnego drewna, wielkie, ciężkie zasłony, rozsuwane drewniane drzwi na zewnątrz, biała szafa wciśnięta w ścianę. No i oczywiście prywatna łazienka. Super...

Przebraliśmy się i polecieliśmy szybko na plażę. 5om piasku, ciepły ocean, sprzedawcy orzechów kokosowych, Brazylijki w stringach, opaleni surferzy, dwumetrowe fale... Szkoda, że mi się aparat zepsuł i udało się z wycieczki tylko dwa udane zdjęcia zrobić...

Poopalaliśmy się trochę, popluskaliśmy i po 4 godzinach wróciliśmy do domu. Trzeba było sobie lunch zrobić. Okazało się, że siostra Fabiana ma tyle wolnego czasu w pracy, że z rzeczy, które przywieźliśmy, zdążyła całą ucztę zrobić. Zjedliśmy, zagrałem z narzeczonym w "futebol" na PlayStation. Polska przegrała z Portugalią 3:0. Obiecałem srogi rewanż...

..:: a to domowy pitbull ::..

Po krótkiej sjeście przyszedł czas na spacer. Z 50 metrów plaży zrobiło się 5. Nie ma to jak prawdziwy przypływ... Aż przykro było do Sao Paulo wracać.

Najgorsze było jednak to zadanie domowe, które trzeba było zrobić na dziś...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

:)

człowiek wie po co żyje po takiej wizycie w willi :)

i rzeczywiście: aż żal dupę ściska, że nikt Was w takiej chacie nie zobaczył :> nie było komu ściemniać, że to Wasze ;p
no i nawet aparat sie zepsuł..... eh.... pech :>