Postanowiłem chodzić na basen. Dziś był drugi raz... W zasadzie powinienem był napisać już po pierwszym pływaniu, ale musiałem się upewnić, że to wszystko wygląda, jak wygląda.
Poznałem Brazylijczyka. Nazywa się Vinicius Texiera. Pewnie dlatego wszyscy mówią na niego Texiera. Jest szefem czegoś takiego jak miejscowa sekcja pływacka i wygląda jak "Dawid" Michała Anioła w wersji 3.0. No może twarz się nie do końca zgadza. Generalnie chłopaki w sekcji (zresztą dziewczyny też) są dużeee. No i pływają tak, że ciężko szczęke z ziemi pozbierać.
Wszystkie sporty na FGV są uprawiane na terenie uczelni. Tylko pływaków wyekspediowano tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Basen jest w dzielnicy, przy której Praga Północ wygląda jak chronione osiedle. Niemniej jednak nie ma najgorszej sławy w Sao Paulo. Szczęściem Texiera posiada samochód i chętnie nas podwozi. A chłopaki na basenie mają ubaw widząc takie kaleki jak my...
Basen znajduje się na terenie kompleksu sportowego. Wchodząc od ulicy należy przejść nad dwoma leżącymi pijaczkami, ominąć bezdomną rodzinę, przeskoczyć zniszczone bramki (nie działają) i już się jest na terenie miejscowego raju dla sportowców. Droga opada lekko w dół, po lewej stronie z budynku wyglądającego jak niemiecka fabryka po nalocie RAF-u dobiegają odgłosy obijanej piłki. Drzwi wejściowe do hali ledwo trzymają się na zawiasach, ale mijając je można zobaczyć lśniący, nowiutki parkiet. Po prawej stronie korty tenisowe. To, na czym się gra jest utrzymane w perfekcyjnym stanie, reszta to ruina. Nie wiem jakim cudem dachy nie przeciekają.
Na końcu drogi szatnie i prysznice. Podobno sprzątane...
Największe wrażenie robi jednak basen. Żeby go zobaczyć, należy minąć mała knajpkę, skręcić w lewo, wyjść zza węgła (tak wiem, skomplikowana ta droga) i praktycznie wpada się do wody.
Basen jest na otwartym powietrzu.
Dwie samotne palmy pochylają się nad lustrem wody. Z trzech stron otoczony postindustrialnym murem, sponad których wystrzeliwują w górę dwudziestopiętrowe bloki. Księżyc w pełni odbija się w tafli, a co 4-5 minut nad basenem, naprawdę nisko, przelatuje samolot. Dawno nie byłem w tak brzydkim miejscu, które ma tak niepowtarzalny urok. Jest jakby z innego świata.
Chanem tego miejsca jest niejaki "Pesci" a.k.a. "Fish" a.k.a. "Ryba" :P. Jest trenerem pływania, byłym zawodnikiem i z wyglądu najbardziej przypomina mi ojca Matyldy z Leona Zawodowca. Poza tym jest strasznie sympatyczny, gada portugalsko-angielskim i ma skłonności sadystyczne. Dziś 2km. I myślę, że na tym się nie skończy.
wtorek, sierpnia 15, 2006
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Zdrówka życze :P Na obozie pokażesz nam jak się pływa w Brazylii :P
he he
a nie mówiłam, że Praga wcale nie jest taka zła??!!
nie wierzyłeś, więc sie musiałeś przekonać :p
ale ciekawa jestem jak ten basenik sie przedstawia....? zaintrygował mnie opis
zdrobisz zdjątko?...
pozdrooffka!!
Prześlij komentarz